OpowiadaniaMJ

OpowiadaniaMJ

sobota, 26 września 2015

Don't Hurt Me #2

Witam Was kochani po dość długiej przerwie.
Szczerze mówiąc miałam zamiar zakończyć pisanie tego opowiadania, lecz coś mnie do niego ciągnęło i nie mogłam odpuścić i musiałam wstawić notkę.
Mam nadzieję, że już więcej się tak nie wydarzy i będę mogła kontynuować pisanie tego bloga.
Zapraszam do czytania i komentowania.
~DianaMj









- Puść mnie ! - darłam się, kiedy ten dresiarz podszedł do mnie i objął mnie w tali.
- Dlaczego taka nerwowa jesteś ? Czyżbyś się nas bała ? Nie ma czego. - dokładnie jak tamci. ' Boże Święty, tylko nie to. ' Pomyślałam sobie.
- Czego chcesz ? Chcesz mnie przelecieć ? Proszę bardzo. Zrób to teraz, jak jesteś tak napalony i akurat sobie mnie wybrałeś.
- Mogę tutaj ? Nie wiedziałem. Chociaż, trochę się wstydzę tak publicznie, sama wiesz chyba o co chodzi. - wiedziałam, że jestem bezsilna i musiałam się poddać mimo tego, że mogłam go uderzyć, albo cokolwiek. Blokadą byli jego koledzy, którzy stali pod murem i patrzyli się na mnie. Mierzyli mnie takim wzrokiem, jakby chcieli podejść do mnie i zrobić to samo, co ich kolega.
- Puść ją ! - krzyknęło dwóch mężczyzn, którzy biegli w naszą stronę. Poczułam ulgę, choć nie do końca byłam pewna co ci mężczyźni chcieli zrobić.
- Nic panience nie jest ? - podszedł do mnie kolejny mężczyzna, lecz to nie ten co pomógł mi z tym drugim.
- Dzięki Bogu nie, a Pan skąd się wziął, też ma Pan jakieś zamiary wobec mnie ?
- Za nic w świecie. - kolejny się jakiś pajac znalazł. Choć nie będę ukrywać, że o to ten Pan który uratował mnie od najgorszego, przypodobał mi się. ' Kurwa Chiara ogarnij się ' podpowiadała mi moja podświadomość.
- W takim razie, dziękuję za pomoc i do widzenia ? Albo nie do widzenia. - czułam, że źle robię odtrącając Go, ale  nie miałam innego wyjścia.
- Panienka poczeka.
- Proszę mi mówić Chiara, bo ta Panienka to trochę denerwująca. - westchnęłam.
- W takim razie Chiara poczekaj. Aha, jeszcze ja się nie przedstawiłem, to znaczy się.. mów mi Michael. - coś kręci z tym imieniem bo jąka się.
- Dlaczego pomogłeś mi ? W ogóle jak Ty tutaj się znalazłeś ? Ciekawi mnie bardzo to.
- Nie bądź ciekawska, bo to nie ładnie tak. - będzie mnie tu pouczać, jeszcze tego brakowało.
- Bardzo ciemna ta ulica, może pójdziemy kawałek dalej ? Tam gdzie świeci światło ?
- Tu może być. - powiedział krótko i stanowczo. Starałam się nie patrzeć na Niego, bo był bardzo przystojny, co powodowało dreszcze na moim ciele. Chociaż ma okulary i to jest ten minus, że nie mogę ujrzeć dokładnie Jego twarzy.
- Co robisz o tej godzinie na dworze ?
- Szłam do sklepu.
- O tej godzinie ?
- Tak, o tej godzinie. Przeszkadza Ci to ?


- Nie, skądże. Ale sklep do którego idziesz jest za nami, a nie przed nami.
- No ale on jest zamknięty i kierowałam się do marketu. Jezus Maria ! Nie wypytuj mnie tak, cholera jasna ! - krzyknęłam i szłam dalej, tam gdzie miałam iść. Lecz ten po chwili złapał mnie za rękę, co spowodowało, że kolana ugięły mi się w pół i czułam woń męskich perfum, które koją moje zmysły.
- Zawiozę Cię tam, gdzie trzeba i ani słowa.
- Nie, dziękuję. Dotrę tam sama.
- A zatem chodź ze mną. Zaprowadzę Cię do mojego auta. - po prostu zlekceważył to, co do Niego mówiłam i postawił na swoim. Chwilę później dotarliśmy do Jego auta, którym była długa, czarna jak noc limuzyna. Taka sama, jak tamta którą widziałam wtedy. Interesujące.
- To jest to auto ? Ta limuzyna ? - spytałam z niedowierzenia.
- Wiedziałem, że nie uwierzysz, ale tak. To jest właśnie moje auto, którym wożę się w te i we wte. - z limuzyny wysiadł kierowca, który otworzył mi drzwi i czekał aż wsiąde.
- Nie no.. spytałam się tylko dla pewności. Nie denerwuj się. - uspokajałam Go. Kiedy limuzyna ruszyła nastąpiła niezręczna cisza.
- Masz dziewczynę ? - Po chwili namysłu o czym by porozmawiać rzuciłam znudzonym tonem.
- Możemy nie mówić o tym ?
- Ale ja się tylko spytałam.
- To znaczy mam, ale jakoś nie układa nam się od dłuższego czasu. - powiedział smutnym głosem, a jego kąciki ust opadły.
- Rozumiem.. pewnie teraz Ty chcesz wiedzieć czy ja mam chłopaka, prawda ?
- W rzeczy samej. - zaśmiał się i wystawił swoje śnieżne perełki i posłał mi uśmiech. Onieśmielona spuściłam wzrok i przygryzłam wargę.
- Nie lubię o tym rozmawiać, ale skoro pytasz to czemu by nie powiedzieć. Nie mam chłopaka. Kilka lat temu miałam Go miałam, ale wykorzystał mnie i.. - urwało mi głos, a z oczu wypłynęła łza, którą szybko otarłam opuszkiem palca.
- Domyślam się. Nie musisz kończyć.
- Trochę źle myślisz, bo to nie był żaden gwałt. Znaczy prawie do tego doszło, można powiedzieć, że.. ehh. Nie chcę kończyć. Byłam ślepo zakochana w Nim. Nawet nie zauważyłam, że on mnie wykorzystywał, a ja służyłam mu tylko. No i nadszedł pewien dzień, w którym zabrał mnie i moją przyjaciółkę Vanesse do pewnego klubu. Ciężko by było nazwać to klubem, bo było tam pełno pokoi, normalnie jak mieszkanie. I wtedy się zaczęło.
- Mówisz serio ?
- Jak mogłabym o takich rzeczach żartować. Chcesz dalej wiedzieć ?
- Jeśli jesteś w stanie mówić to tak.
- A zatem. Zanim wszystko się stało, mama Vanessy zaginęła. Miała ją jedną jedyną. Ojciec zginął, kiedy miała czternaście lat. Wyszedł z domu i nie wrócił. W końcu po kilku dniach do domu przyszła policja i powiedziała, że znalezio ciało mężczyzny, okazało się, że to właśnie jej ojciec. Przyczyna zgonu nie jest dotychczas znana, więc nie mogę Ci powiedzieć. Do rzeczy.
- Przepraszam Chiara, że Ci przerwę, ale zauważyłaś, że limuzyna stanęła ?
- Oo właśnie.
- Mój ochroniarz Josh pójdzie za Ciebie, Ty siedź ze mną.
- Eeeem, no dobra. A co z tamtymi dupkami, którzy próbowali zrobić mi krzywdę ?
- Nie zadręczaj sie nimi.
- Skoro tak mówisz.. niech Ci będzie. Mogę kiedy indziej Ci opowiedzieć ? Po prostu to jest ciężki dla mnie temat.


- Rozumiem Chiara, nie musisz się tłumaczyć. - mogłabym mu całą historię opowiedzieć, ale nie jestem na siłach, żeby jeszcze to mówić. Przy Nim czuję spokój i jakoś nie przejmuję się tym, co się wydarzyło ' chwile ' temu.
- Dziękuję, że jesteś tak wyrozumiały Michael. Mam prośbę.
- Tak ? Co tylko zechcesz, mów śmiało.
- Ściągnij okulary, proszę Cię. Chcę ujrzeć Twoją twarz.
- Mogłem się spodziewać, że o to poprosisz. Ale teraz ja mam prośbę, nie krzycz jak ściągnę już je.
- Eeemm.. no dobra, ściągaj. - Michael niepewnie ściągnął z nosa okulary. Po chwili, wreszcie ujrzałam Jego twarz. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam.
- O Boże Święty ! Ja chyba śnie ! - wydarłam się na cały regulator. Moim oczom ukazał się żywy Michael Jackson.
- Prosiłem..
- Nie wierzę w to, co widzę. Nikt mi nie uwierzy.
- Nie mów nikomu. Chiara, proszę Cię. Wiesz ile kobiet chciało by być na Twoim miejscu ?
- Wyobrażam sobie. - nie mogłam oderwać wzroku od Niego. Wpatrywałam się non stop.
- To stąd ta limuzyna, ochroniarze i okulary na nosie ?
- Tak.. ale wolałbym, żebyś traktowała mnie. jak zwykłego człowieka, a nie jakiegoś Króla Popu.
- Jeśli sobie tak życzysz, to dobrze.
- Dziękuję. - Michael powoli na nos zakładał okulary, ale ja nie pozwoliłam na to.
- Nie zakładaj ich !
- Dlaczego ?
- Bo.. wpatrywanie się w Twoje oczy jest takie fajne. - wymsknęło mi się.
- No dobra.. nie założę ich, Chiara.
- Nie musisz mi mówić jak mam na imię. Sama dobrze wiem. - uśmiałam się.
- Dowcipna jesteś.
- Niekiedy zdarza sie. - po chwili wrócił ten cały kierowca Josh z Nutellą w ręce. Cała ta sytuacja bawiła mnie. Tak wszystko szybko się dzieje, ale miło ze strony Michaela, że stanął w mojej obronie.
- Michael, a pieniądze ? Wyłożyłeś ze swoich, czy ja Ci dałam i nie pamiętam ? - głupio wyszło, że Michael zapłacił zamiast mnie.
- Schowaj sobie te pieniądze na przyszłość. Kupisz sobie za nie jakąś bluzkę czy co tam.
- No ale..
- Ciiiiiii.. Josh jedź tam skąd wyruszyliśmy, tak Chiara ?
- Tak, tak.
- Michael ?
- Tak ?
- Zaśpiewasz mi coś ?
- Mówisz serio ? A co byś chciała ?
- No nie wiem.. cokolwiek, na przykład.. eeemm.. Streetwalker.
- Masz zachcianki, naprawdę. - uśmiał się Michael.
- No cóż.. taka już jestem, nie chcę mi się czekać, no Michaeel plosieeeee nooo, eeej. Taki ktoś jak Ty zdarza sie raz na tysiąc, nawet nie. Więc nie karz się prosić.
- No dobra, już dobra. Powiadasz, że Streetwalker ?
- Śpiewaj żesz i nie marudź już. - wtórowałam.

 Pretty baby
Kisses for your loving
I really get it when you're
Next to me yeah yeah
I'm so excited how you
Give me all your loving
I got it coming and it's ecstacy

Streetwalking baby

Cause everyday I watch you
Paint the town so pretty
I see you coming in and off
On my thought yeah yeah
You don't believe me then
You can ask my brother
Cause everyday at six
Home alone

- Jesteśmy na miejscu ! - wyrwał Michaela ze śpiewania kierowca. Tak cudownie było wsłuchiwać się w Jego śpiew.
- I jak, podobało się ?
- Obłędnie śpiewasz, aż spać mi się zachciało. Masz taki lekki głos. Uwielbiam słuchać Go, jest to coś wspaniałego.
- Bo się zarumienie jeszcze. - onieśmielony spuścił wzrok i wpatrywał się w wycieraczkę, na której było pełno okruszków po ciasteczkach.
Jejku, przebywanie w towarzystwie Michaela to coś niezwykle cennego, zarówno dla mnie, jak i miliony fanów na całym świecie. Choć sam fakt, że jesteś na koncercie wielkiego Króla Popu jest dla Ciebie czymś, czym możesz szpanować do woli. Lecz jak dla mnie koncert, w odróżnieniu do spotkania jest zupełnie inną rzeczą. Na koncercie nie możesz spotkać się twarzą w twarz, tylko jedynie co, to obserwować z daleka Michaela śpiewającego i tańczącego na scenie. A spotkanie ? Takie w cztery oczy ? Och, tego się nie da tak po prostu opisać słowami, to co teraz czuję jest czymś wspaniałym
.
- No cóż.. trzeba się pożeganć Michael. Miło było, ale się skończyło. - zrzedła mi mina na samą myśl, że muszę wrócić tam do tej wariatki i znowu się z nią męczyć.. ale wszystko co dobre szybko się kończy.
- Odprowadzić Cię ?
- N-niee ma takiej potrzeby, tyle to sama dojdę. - powiedziałam zabierając z rąk Michaela słoik Nutelli i otwierając sobie sama drzwi od limuzyny.
- Chiara zaczekaj ! - krzyknął Michael otwierając szybę od auta.
- O co chodzi ? - pędem wysiadł z limuzyny i podbiegł w moją stronę.
- Masz tu na kartce mój numer telefonu.- ' na co mi jego numer telefonu ? ' przeszło mi przez myśl
- Dziękuję ? W zasadzie to.. na co mi ten numer ? - wiedziałam, że Michaelowi zrzednie mina po tych słowach, no ale mówi się trudno. Spytać przecież się mogłam.
- Zapewne nie raz Ci się on przyda - puścił do mnie oczko na co posłałam mu sztuczny uśmiech.
- Aa czyy mogłabym prosić o Twój autograf ? Nie jest on dla mnie, tylko dla mojej ' koleżanki '
- No jasne.. - Michael wyciągnął swoje pióro i podpisał się na nim, po czym na znak pożegnania, przytuliłam się do niego i wolnymi krokami odchodziłam od Niego. Chwile później patrzyłam tylko  jak gubię ze wzroku limuzyne, w której siedzi Michael...
       

2 komentarze:

  1. Hejjj misia!
    Wczoraj zasnęłam i nie przeczytałam ;c teraz nadrabiam. Ostatnio nie mam siły na czytanie, ale u mojej dupencji trzeba przeczytać!. Ja Cię kocham! Niech Cię ręka Boska broni przed usunięciem tej notki bo Ci dupala skopie. Jestem z Ciebie dumna! Bardzo mi się rozdział spodobał, baa to mało powiedziane. To cudo! *.*. Podoba mi się jak przedstawiasz Michaela, naprawdę!
    Co do akcji w samochodzie, tylko Chiara może poprosić Michaela aby ten zaśpiewał jej piosenke o ulicznicy/prostytutce. Jak mówiłam zwracaj uwage na tekst piosenki! A tak to wszystko pięknie, naprawde. Staraj się również kontrolować emocje bohaterów. Wiem jaka jesteś z charakterku i z każdego dialogu można wyciągnąć Ciebie. Niech Chiara się tak nie rzuca czasami. No i tyle. Czekam z niecierpliwością na następną notkę. Licze, że teraz nie będziesz kazała tyle czekać! ;D Życze Masy Weeeny! Pozdrawiam, Marycha :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog!!
    Zapraszam do mnie !!
    http://michaeljacksonforeverinmyhearts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń