OpowiadaniaMJ

OpowiadaniaMJ

wtorek, 21 lipca 2015

Don't Hurt Me, Rozdział 1

   Hejka Kochani !
Wreszcie napisałam ten rozdział.
Ehh.. natrudziłam się przy nim, więc mam nadzieję, że nie będzie najgorzej.
Mam nadzieję, że to docenicie.
Zapraszam do czytania i komentowania ! ;*
~DianaMj




 - Chiara ? Odpowiesz mi łaskawie ? - wypytywała mnie Van.
- Co chcesz?
- Dlaczego to zrobiłaś, miałaś tego cholera nie robić. Obiecałaś mi.
- Gówno Cie obchodzi co robie, to w zupełności nie Twoja sprawa. Mam rację ? - poniosło mnie i musiałam to akurat powiedzieć. Reakcja Vanessy będzie taka jak zwykle.
- Zamknij się i nie mów tak do mnie. Martwię się o Ciebie. Coraz częściej to robisz, co mnie bardzo nie pokoi. - ' nadopiekuńcza mamusia ' się znalazła.
- A co Ci do tego? Zajmij się swoim zrujnowanym, z tego co wiem życiem. Dobrze ? To, że się tnę nie powinno Cie obchodzić. Sama to robisz, czy tam robiłaś nie obchodzi mnie to. - poszłam po całości. Trudno. Mogła się nie wtrącać w nie swoje sprawy. Ale z jednej strony za ostro pojechałam jej.
- Wiesz co? Zrujnowane to ty masz życie. Mogłam Cie na tym sznurku, cokolwiek to było powiesić i mieć święty spokój od Ciebie. Żałuję, że tego nie zrobiłam. - to akurat prawda. Kiedy byłam na skraju wyczerpania robiłam same debilne rzeczy. Jak nie to, że za głęboką ranę od cięcia zrobiłam sobie, albo, że zatrułam się tabletkami, albo, że próbowałam się powiesić. W ostatniej chwili Vanessa zdążyła mnie uratować od najgorszego.
- No mogłaś, faktycznie. Ale to wtedy trzeba było myśleć wcześniej, wiesz?
- Następnym razem będę uważać, o to się już nie martw. - w jej oczach pojawiły się łzy, a ja kipiałam złością. Najchętniej to rzuciłabym się na Nią z rękoma i udusiła. Ale nie zrobię tego, ponieważ do czegoś się mi jeszcze przyda w tym życiu moim, o ile nie zrobi sobie jakiegoś głupstwa.
- Dokąd idziesz ?
- Nie Twoja sprawa. - Vanessa ruszyła pospiesznym krokiem w stronę łazienki.
- Po co do łazienki ?
- A Ty po co chodzisz ? - po chwili trzasnęła drzwiami wchodząc do niej. Oczywiście sumienie podpowiadało mi, żeby pójść za Nią, bo inaczej coś sobie jeszcze zrobi, albo już zrobiła.
- Otwórz te drzwi może tak co?
- Wyjdź i się nie odzywaj.
- Nie prowokuj mnie, tylko otwórz cholera de drzwi. - jaka ona jest uparta. Czasami mam wrażenie, że to ja ponoszę całą odpowiedzialność za jej czyny. Po chwili słyszałam jak Vanessa zjeżdża plecami po drzwiach. Ukucnęłam, żeby zobaczyć przez szpare w drzwiach co się tam dzieje. Widziałam pół przytomną Vanessę, która płacze.
- Van.. proszę otwórz, nie mam siły, żeby się Ciebie prosić.
- Daj mi skończyć i wejdziesz potem, tylko nie płacz na mój widok.
- Co? Na jaki widok?! Kurwa, otwórz te drzwi albo wejdę tam siłą, rozumiesz ?!
- po chwili Vanessa uchyliła drzwi i delikatnie je odsunęłam i weszłam tam.
- Tak myślałam. Po co to robisz?
- A Ty po co?
- Bo to uzależniające, a zarazem koi mój ból.
- Ja właśnie po to, to robię.
- Czyli już sobie wyjaśniłyśmy to, tak?
- Tak. - wzięłam byle jakie szmaty z półki, wytarłam plamy krwi na podłodze i owinęłam bandażem rękę Van, by zatamować krew, która ciekła sobie z nadgarstka Van.
      - Chodź, pomogę Ci wstać. Pójdziemy do salonu i obejrzymy jakiś film czy co tam porobimy. - Van podała mi rękę, zdrową rękę i wtuliła się we mnie szlochając mi na ramieniu, a ja jej.
- Już spokojnie. Już koniec tego jak na razie. - kłótnie z nią są dla mnie praktycznie czymś normalnym, do czego w pełni przywykłam. Zawsze sobie tak ' ciśniemy ', ale zazwyczaj to ja przeginam, a Vanessa za szybko się poddaje i jedynym dla niej rozwiązaniem jest cięcie się.



- To co? Obejrzymy jakiś film? - wzięłam z półki pod telewizorem trzy filmy, z których jeden obejrzymy.
- Możemy. - Van siedziała skulona na kanapie patrząc się w jeden punkt, którym był telewizor. Ciekawe co ona tam widzi jak jest on wyłączony.
- To jak? Titanic, Zmierzch czy może Kac Vegas ?
- Ty wybierz. Ja się nie znam na filmach.
- Jak już, to wybierzemy razem, jasne?
- Taa. Niech Ci będzie.
- No i słusznie. A więc? Możee..Kac Vegas? - Nie jednokrotnie oglądałam ten film, ale nie zaszkodzi jak obejrzę Go jeszcze raz. Vanessa też Go kiedyś lubiła.. ale to kiedyś.
- Może być. - wyszeptała.  
                                                                             
                                                                                ***

- Chiara? - wyrwałam Ją z oglądania.
- Co jest ?
- Nudzi mi się.. ten film jest nudny.
- Jak to nudny, jak mogłaś Go oglądać tyle razy ile weszło. - odstawiła popcorn, który zajadała i wstała z kanapy i zaczęła się wydzierać na mnie.
- No ale widzisz.. znudził mi się.
- Jak tak Ci się znudził to cholera jasna, znajdź sobie film który Ci się nie znudzi! I mnie nie denerwuj, bo zachowujesz się jak dzieciak.
- A co, zazdrościsz mi?
- Nie mam czego, wiesz?
- No i zajebiście. Nie zapominaj, że jesteś u mnie w mieszkaniu i mogę w każdej chwili Cie wyprosić za drzwi.
- Nie musisz, sama to zrobię. - była rozzłoszczona. Wedle swojego gadania, kierowała się w stronę drzwi, żeby wyjść z mieszkania. Nie zostało mi nic innego, jak tylko pobiec za Nią.
- Zaczekaj. - złapałam Ją za rękę.
- Po co ? Chciałaś mnie wyprosić, więc sama to zrobię.
- Nie powiedziałam nic takiego. Powiedziałam, że mogę to zrobić, a to chyba jest różnica, czyż nie ?
- Dla Ciebie. Szczerze mówiąc, trochę ten film też znudził mi się, ale co nie oznacza, że nie będę Go oglądać z Tobą, jasne ?
- Taaak. - przeciągnęłam.
- W takim razie wyłącz telewizor, a ja może coś tam skołuje w kuchni do jedzenia, bo trochę zgłodniałam, zrobić Ci też coś ?
- Wiesz co, na razie nie chcę. Nie mam głodu.
- Jak zwykle. - mruknęła i poszła do kuchni.
           
            - Co by tu porobić. Chiara ? - spytałam się Chiarze która zmywała naczynia po posiłku.
- Nie wiem, jest po południe, a w zasadzie zaraz wieczór. Na dworze jest ciemno, więc nigdzie nie pójdziemy, a znając życie Ty i tak byś nie poszła nigdzie, więc na jaką odpowiedź oczekujesz?
- Może.. dokończę Ci robienie tych paznokci??
- Jak chcesz to możesz. Albo.. jednak nie. Wiesz co, zaczynam się nudzić. Chodź obejrzymy jakiś film czy co tam leci w telewizji. - siedząc na kanapie z Chiarą rozmawiałyśmy o czym tylko się dało. Naszym głównym tematem to perfumy.
                                          ***
        - Ooo masz rację, ale jednak wolę Euphorie. Ona ma taki kojący zapach. Mmm.. uwielbiam Ją w przeciwieństwie do Ciebie.
- Ja wolę perfumy o zapachu kwiatów, coś co koi moje zmysły a nie Twoje. - powiedziałam przewracając oczami.
- Już nie zaczynaj. Ej, która jest godzina ? - spytała Chiara, szukając telefonu, który Jej schowałam.
- Oddaj telefon. - warknęła.
- Po co miałabym Ci chować Twój telefon? Nie jest mi absolutnie potrzebny.
- Taa.. jasne. Oddaj bo go siłą zabiore.
- Proszę bardzo, łap. - rzuciłam Jej telefon, lecz ta go nie złapała i upadł jej na podłogę.
- I po cholere rzucasz ten telefon debilko ?!
- Miałaś złapać go, a nie kurde.
- To pomyśl trochę, w głowę bym dostała nim od Ciebie.
- Może w końcu byś zmądrzała. - zapewne Chiara odwdzięczy mi się jakoś za to, tyle, że gorzej.
- Jesteś starsza, więc chyba powinnaś mieć więcej rozumu, prawda?
- Dziecinko, Ty mi do pięt nie dorastasz, więc się zamknij, dobrze ?
- Zamknij tą niewyparzoną gębe, bo zaraz oberwie Cie się, a to zaboli. - robi się coraz ostrzej. Chiara jest z reguły bardzo agresywną osobą i nie warto z Nią zaczynać. Wiele razy oberwałam od Niej a Ona ode mnie.
- Straszysz mnie? Bo się zacznę bać. Wynoś się z mojego domu, niech Cie nie widzę.
- Hahaha. - zaśmiała się sztucznie.
- Już idę, najpierw to mi telefon swój daj w zamian tego, że zniszczyłaś mój.
- A co się z nim stało?
- Co? Szybka pękła. - wstałam i niepewnym krokiem podeszłam do Niej żeby faktycznie zobaczyć co najlepszego zrobiłam.
- Ojj..
- Sroj debilko. Odkupujesz mi telefon, albo nie wiem. Oddaj mi swój. Masz jeszcze chyba domowy, prawda? - nie zostało mi nic, jak tylko dać jej swój telefon. Uginam się za szybko Jej prośbom.
- Trzymaj. - Chiara popatrzyła na mnie i wyrwała mi telefon. Odwróciła się do mnie plecami i kierowała się w stronę drzwi. Po chwili zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.
- Co, nie wiesz jak wyjść z domu ?
- Wiem, ale jeszcze jedno. - i stało się. Chiara odwdzięczyła się, rzucając mój telefon z całej siły o podłogę, niech nie zapomina, że ten telefon jest mało podatny na jakiekolwiek pęknięcia, czy coś w tym stylu.
- Oko za oko, ząb za ząb. Pasuje? I nie myśl sobie, że ekran jest cały. - rzeczywiście, górna część ekranu pękła, ale dobre i to. Już nawet nie mam siły, żeby drzeć się na Nią.
- Chiara? - zatrzymałam Ją na chwile, przed Jej wyjściem.
- Czego chcesz?
- Zostań.
- Po co, przecież kazałaś mi wyjść.
- No wiem.. ale chcę żebyś została. Proszę Cię.
- Ehh.. niech Ci będzie, ale to jest ostatni raz, jak lituje się nad Tobą. - runda dla mnie. Chiara i tak liczyła na to, żebym Ją zawołała, aby nigdzie nie szła. I Jej życzenie się spełniło.
- A teraz ładnie mnie przeproś. - powiedziałam, jak mała dziewczynka.
- Ja? Za co? Już nie zaczynaj, proszę Cię. - skinęła tylko głową i kierowała się w stronę kuchni.


  
***

- Zjadłabym coś sobie, a Ty Vanessa?
- Tosty z Nutellą, dawno nie jadłam. 
- Może być, a masz chociaż tą Nutelle ?
- Yyy..wiesz co, skończyła się. - i teraz pewnie liczy na to, żebym poszła ją kupić, no ale czego się nie robi dla Niej.
- Liczysz na moje chęci, prawda? 
- Pieniądze mam w portfelu który leży na komodzie. 
- Kupię za swoje, oszczędzaj na rachunki, a nie szastasz tą kasą na byle co, a potem prosisz mnie, żebym Ci się dokładała do rachunków, jak mnie ledwo stać. 
- Dobra.. super. Idź już. - włożyłam na nogi moje malinowe szpilki, założyłam płaszcz, wzięłam torebkę, sięgnęłam z półki klucze i wyszłam zamykając na klucz Vanesse, dla Jej bezpieczeństwa.  
              Szłam przez ciemną ulice. Bałam się szczerze mówiąc, ponieważ było ciemno i nikogo nie było na ulicy. Pustki, wszędzie pustki. Z mieszkania Vanessy do sklepu było jakieś 5 minut drogi. Wystarczająco dużo jak dla mnie, żeby bać się. 
Ulica ciągnęła się i ciągnęła. Końca nie było. Potwornie się bałam, a serce waliło mi z minuty na minuty coraz mocniej. 
W końcu słyszałam czyjeś kroki które dochodziły zza moich pleców. Przyspieszyłam kroki i szłam szybciej niż przedtem. Po chwili ktoś zaczął do mnie gwizdać. 
- Eeeej, mała ! Zaczekaj, gdzie tak pędzisz ? - zaczął jeden z dresiarzy krzyczeć do mnie, ale ja nie zwracałam uwagi. 
- Czekaaj! Zabawimy się i pójdziesz do domu. 
W końcu ten który mnie wołał podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę. 


sobota, 18 lipca 2015

Don't Hurt Me Prolog

Witajcie, moi Kochani.
O to prolog do opowiadania z udziałem Michaela Jacksona pt. ' Don't Hurt Me '.
Jak widzicie, to nie jest tytuł z piosenek Michaela ze względu na to, że nie mogłam znaleźć piosenki tego typu jak ta.
A więc zapraszam Was do czytania i komentowania ;*                



Dzień dobry. - wielce obrażona weszłam do gabinetu ' psycholoszki ', w którym spędzam dłuższy czas.
- Witaj, Chiaro. Proszę usiądź. - jak zwykle wskazała dłonią na krzesło na którym usiadłam, założyłam nogę na nogę i zgrywałam wielką ' Paniusie ' co uwielbiam robić, bo denerwuje to wszystkich wokoło.
- Jak się czujemy? - powiedziała szukając czegoś w swoich dokumentach.
- A jak się mamy czuć?
- No nie wiem.. hmm.. może lepiej? - nawraca w kółko i w kółko to samo. Nudne to, ale nie mam wyboru i muszę minimum trzy razy w tygodniu się z Nią widywać.
- Słucham? Mam się lepiej czuć? Pff.. - przewróciłam oczami i założyłam ręce na klatce piersiowej i przeżuwałam gumę do żucia jak krowa trawę.
- Może tak ciut grzeczniej? - zmarszczyła brwi.
- Co u Pani słychać? - zmieniłam temat.
- Rewelacyjnie, a u Ciebie ?
- Tak jak zwykle. Bez zmian.
- Powiedz mi. Co Cię trapi? Jestem tu po to, żebyś mi się wypłakała. - jej mam się wypłakać. Akurat. W sumie, co mi szkodzi.
- Chciałabym.. chciałabym się zakochać.. wie Pani? - tak, właśnie to mi leżało na sercu. Zakochać się. Tak na zawsze.
- Ooo moja droga, nie tak prędko. Coś mówiłyśmy na ten temat, czyż nie? - i jak zwykle to samo.
- Tak. Co Pani tam pisze?
- Yyym.. co ja piszę? Papiery wypełniam, nie ważne. - notuje to co ja mówię pewnie. Czuję się przez nią kontrolowana. Zna każdy mój ruch, każdy zamiar. Jak niewolnica.

Po chwili zamknęłam się w sobie, spuściłam wzrok na dół i milczałam.
- Co tam widzisz? - wyrwała mnie z milczenia.
- Swoje buty. - znudzonym tonem mruknęłam.
- Coś jeszcze?
- Myślę, że nic poza tym co się wydarzyło... - i na nowo wygłaszała swoją mowę. Ile ja bym dała, żeby więcej nie spotykać się z nią. Od początku była ze mną i mi pomagała, ale mimo wszystko nie chcę tu do niej więcej przychodzić. Uważam, że nie ma takiej potrzeby, lecz ona wie lepiej jak zwykle.


                                                                                        ***

- W takim razie, życzę udanego urlopu Pani Kathrine. - Wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę drzwi. Chwile przed ich otworzeniem  zaczęła coś do mnie jeszcze gadać. Dzięki Bogu' Psycholoszka ' wyjeżdża na urlop na 2 tygodnie. Chociaż coś.    
-Dziękuję, Chiaro. Pozdrów Vanessę ode mnie. Do widzenia - westchnęła 
- Oczywiście. Do widzenia. - najlepiej to nie do widzenia. I wyszłam z gabinetu. 

        Jest godzina 12:00 w południe. Na 12:30 jestem umówiona z Vanessą do jej mieszkania. Vanessa z reguły jest kosmetyczką ale to prywatnie w domu. Nie ujawnia się zbytnio na mieście, po prostu nie chce żeby ktokolwiek ją zobaczył. Myślę, że zadzwonię do Niej, bo co ja będę przez pół godziny robić? Poszłabym gdzieś do centrum na zakupy, ale mnie ledwo stać na rachunki a co dopiero mowa o zakupach. Ciotka nie odzywa się przez dłuższy czas. Wyjechała do Holandii do pracy zarabiać. Jest sekretarką w biurze. Moja mama zmarła przy porodzie jak wyszłam na świat, a ojciec? O nim nic nie wiem. Kim był, czym się zajmował i jak wyglądał. Nie jest uzasadnione dlaczego moja mama zmarła po moim przyjściu na świat, być może to oszczerstwo które ciotka wypaplała. 
- Halo, Vanessa? 
- Hej, Chiara. I co, już po wizycie jesteś ? 
- Tak, dosłownie parę minut temu wyszłam od niej. Słuchaj, dzwonię żeby Ci powiedzieć, że zaraz będę bo nie chce mi się czekać poł godziny.
- Jasne, przychodź. Czekam.
- Będę za około dziesięć minut. - bez słowa jak to ja, rozłączyłam się. I dosyć szybkim tempem szłam w stronę mieszkania Van. Kilka metrów stąd znajduje się apartament pięciogwiazdkowy pod którym stała długa, czarna jak noc limuzyna z której wysiadł seksowny mężczyzna w eleganckim stroju, z okularami na nosie. Z daleka widziałam Go, więc dokładnie nie mogłam Mu się przyjrzeć. 
Po kilku minutach drogi wreszcie dotarłam do mieszkania Van.
    - Hej Vanessa.
- No hej Chiara, dobrze, że Cię widzę. - siedząc z całym sprzętem przy stole do robienia paznokci czeka na mnie.
- To jak? Już wiesz jaki kolor chcesz na paznokciach ? 
- Hmm.. myślę, żeee fuksje. - lubię kombinować z kolorami, bo potem bardzo fajnie efekty na paznokciach wychodzą. 
- Wedle życzenia. Usiądź tu. - ściągnęłam buty i usiadłam na krześle.
- Podwiń rękaw. - no pięknie, jeszcze tego brakowało żebym rękaw podwinęła. 
- Chiara, znowu ? Przecież miałaś tego nie robić. - i na nowo zaczyna się. Przewróciłam tylko wymownie oczami. 



PS. Wybaczcie, że takie krótkie, ale to prolog. Więc za bardzo nie miałam co opisywać w nim .